niedziela, 30 listopada 2014

13. "Eliminacje i pocałunek"

*Wieża Gryffindoru, dormitorium Huncwotek, pokój numer 12*

W dzień eliminacji pogoda była wręcz idealna do latania, a panna Evans była przekonana do swojej wygranej. Zresztą nie tylko ona, bo jedyną osobą, która uważała inaczej był sam kapitan drużyny, który za każdym razem, gdy mówiła, że jego mina będzie bezcenna, odpowiadał, że niech to powie, kiedy spadnie z miotły po pierwszej minucie. Lily już od jakichś dwóch lat lata na miotle i gra razem z Syriuszem w quidditcha jeden na jednego. Tak więc dziewczyna była pewna wygranej i już planowała piżamówkę z dziewczynami i litrami alkoholu, które dostani od Pottera. Jednak nie to było najlepsze, ale jego mina, kiedy będzie musiał przyjąć ją do drużyny i przyznać, że przegrał zakład. O tak, to będzie w tym najlepsze. Lily wstała dosyć wcześnie, żeby zobaczyć jaka będzie pogoda, żeby lepiej się przygotować w razie gdyby padał deszcz. Kiedy wyjrzała przez okno, to z uśmiechem zarejestrowała, że jest naprawdę świetna pogoda. Stała tak chwilę napawając się tym pięknym widokiem, a następnie poszła do łazienki i zrobiła poranną toaletę. Włosy upięła w luźnego warkoczyka, a na siebie ubrała czarną, rozkloszowaną, skurzaną spódniczkę i białą koszulkę, odkrywającą pępek, z logo Batmana, na nogi włożyła czarne trampki. W gruncie rzeczy pępka widać nie było, bo spódniczka była w stanie go zakryć. Rudowłosa wyglądała naprawdę ładnie w takim zestawie. Uśmiechnęła się do swojego odbicia, wychodząc z łazienki. Wzięła ze swojej szafki torbę i wyszła z dormitorium, głośno krzycząc „Nie spać, wstawać, zapierdalać!” Oczywiście w jej stronę poszybowały poduszki, ale ona się tym nie przejmowała, bo stała już w Pokoju Wspólnym Gryffindoru. Wyszła przez dziurę w portrecie na korytarz i ruszyła w stronę Wielkiej Sali, gdzie najprawdopodobniej było już śniadanie. Lubiła czasami wstawać szybciej, żeby zjeść sobie świeże, upieczone bułeczki albo napić się ciepłego, pysznego kakao. Tym razem też tak było, tyle że jeszcze chciała zrobić na złość Potterowi, dobrze wiedząc, że chłopak chce zjeść śniadanie trochę wcześniej. Więc kiedy okularnik wszedł do Wielkiej Sali i rozejrzał się z uśmiechem dookoła, zobaczył ją i jego uśmiech tak jak się pojawił, tak też zniknął. Jak ona uwielbiała go denerwować, można by rzec, że to jej hobby. Obrzucił ją pogardliwym spojrzeniem, zajmując swoje stałem miejsce, czyli dokładnie naprzeciwko niej. Na widok jego zniesmaczonej miny prawie opluła się kakałem, które właśnie popijała. Chłopak uśmiechnął się pewnie, spoglądając na nią z błyskiem w oku.
— Nadal myślisz, że dostaniesz się do drużyny? — zapytał kpiącym tonem. Dobrze wiedział, że Evans nie umie latać na miotle.
— Ja nie myślę — odpowiedziała takim samym tonem, uśmiechając się przy tym pogardliwie. — Ja to wiem, Potter.
James zaczął się śmiać jak opętany, a Lily poważnie zastanawiała się nad tym czy wezwać panią Pomfery, czy raczej nie. Ona jeszcze mu pokaże, aż mu okulary spadną! Czy on myślał, że tylko on umie latać na miotle? Chyba tak, ale ta sztuka to nie jest żadna filozofia, więc można się tego prosto nauczyć. Skończyła jeść bułkę, kiedy poczuła jak czymś obrywa, a tym czymś był plasterek pomidora. Głupi Potter! Z nienawiścią wypisaną na twarzy, wzięła do ręki miseczkę z budyniem. Chłopak akurat patrzał na jakąś blondynkę wchodzącą do WS, żeby zobaczyć, że panna Evans pochylała się nad nim z mściwym uśmieszkiem. W następnej chwili dało się słyszeć głośny „CHLUP!”, a potem rozwścieczony krzyk Jamesa Pottera, który był cały w czekoladowym budyniu.
— Ojejku, nic ci się nie stało? — zapytała zmartwionym tonem, uśmiechając się niewinno-perfidnie. — Um, niechcący wypadła mi z rąk ta miseczka. Przepraszam, Potter.
Jednak Rogacz nie dał się na to nabrać, bo w następnej chwili panna Evans leżała na ziemi, a na niej okrakiem siedział właśnie ów brunet. Nie mogła go nawet walnąć, bo ten trzymał jej nadgarstki w żelaznym uścisku. Kurde, no to teraz się wkopała! Jakby obrzuciła go kisielem to zdążyłaby uciec, a tak ten nadęty dupek na niej siedzi. Miała ochotę go pobić, tak najzwyczajniej w świecie, pobić. Lily zaczęła się wyrywać, wierzgać i zaczęło to naprawdę dziwnie wyglądać.
— Evans, wiem, że jesteś napalona, ale zaczekaj z tym, aż pójdziemy w jakieś ustronne miejsce — powiedział na tyle głośno, by wszyscy w Wielkiej Sali go usłyszeli. Teraz to już nie chciała go pobić, chciała go zabić!
— Nie jestem na ciebie napalona, Potter — odpowiedziała tonem, który ociekał obrzydzeniem i nienawiścią, bijącą od niej na kilometr. — Nawet hipogryf uciekłby od ciebie tam gdzie pieprz rośnie.
Chłopak prychnął pogardliwie, ale zaraz potem uśmiechnął się do niej huncwocko. Wyjechała na jego ego, teraz on musi wyjechać na jej.
— Może i by uciekł, ale nie dlatego, że ja tam byłem — odpowiedział, w dalszym ciągu się uśmiechając. — Najprawdopodobniej stałaś za mną i biedne zwierzę tak się wystraszyło, że uciekając zgubiło nogi.
Niektórzy słyszący to, parsknęli cicho. O nie, tego nie będzie! Żaden zakochany w sobie, narcystyczny bufon, nie będzie jej ośmieszał. Co to, to nie.
— Żeby ci czasami twoje nie odpadły — powiedziała, dokładnie dobierając słowa i uśmiechając się przy tym chytrze. — Tak jak wtedy, kiedy zobaczyłeś pająka i omal nie zsikałeś się w gacie, nie wiedząc przy tym którą stroną uciekać.
On jednak mało się tym przejął, co więcej! James po prostu dalej szczerzył się do niej po huncwocku, pochylając się nad nią. Lily natomiast podchodziła do tego zupełnie inaczej, po każdym jego słowie się wściekała, bo nienawidziła go najbardziej na świecie. Oczywiście były to uczucia odwzajemnione, tyle że Potter dlatego tak się uśmiechał, bo nawet jeden grymas na jej malinowych ustach wprawiał go w zadowolenie, które dość długo u niego gościło. W tym roku jednak coś się zmieniło i oni nie wiedzieli co. Jeszcze rok temu nie dotknęliby się nawet patykiem, a w tym już dwa razy się całowali. Co z tego, że musieli, jeśli wtedy nie zrobiliby tego nawet pod karą wyrzucenia z Hogwartu. Nie było takiej możliwości, że się lubią, bo było to niemożliwe. Jedyną opcją była Amortencja i już oni się dowiedzą kto im jej dolał.
— Coś w to wątpię, Evans — stwierdził z rozbawionym uśmiechem, pochylając się nad nią jeszcze niżej. Dziewczyna wzdrygnęła się mimowolnie, kiedy poczuła jego oddech na szyi. — Najprawdopodobniej patrzałem wtedy na ciebie.
Jak ona nienawidziła, kiedy on wyśmiewał jej wygląd, cholernie ją to drażniło. Jedyny chłopak, którego znała uznawał, że jest brzydka i nie lubił jej. Nie liczyła tutaj Syriusza, bo on, mimo że zawsze mówił jaka jest ładna, to przyjaźnił się z nią dzięki charakterowi. Nie to, że ją to coś obchodziło, ale po prostu było to dla niej dziwne. Szczerze, to nawet cieszyła się, że ma wroga wśród facetów. Oczywiście każdy uznawał za jej zagorzałego wroga Lucjusza Malfoya, ale co to za nieprzyjaciel z kogoś, kto już raz proponował ci seks? Cóż… Panna Evans nie była dziewicą co to, to nie. Żałowała jednak swojego pierwszego razu i chciała cofnąć czas. Nie przespać się z jakimś nieznajomym Ślizgonem po pijaku i nie obudzić się następnego dnia z potwornym kacem, na dodatek z luką w pamięci. Potem nie wypić eliksiru na kaca i nie bać się przez kolejny miesiąc, że zajdzie się w ciążę. W tamtym okresie nienawidziła siebie i tego, że to zrobiła. Miała pieprzone czternaście lat i po trzeźwemu na pewno by tego nie zrobiła. Ten chłopak wykorzystał sytuację i to, że była pijana. Nie wierzyła w miłość, mimo że jej rodzice byli świetnym dowodem na to, że ona naprawdę istnieje. Miała dowody gdzieś, jeśli nie spotka się z takim uczuciem to, jest to idealny argument na to, że ona w ogóle nie istnieje. Miała gdzieś wszystko, co ludzie mówili jej o tej pieprzonej miłości, ona wiedziała swoje i to jej w zupełności wystarczało.
W następnym momencie wszystkie myśli wyleciały jej z głowy w jednej chwili. Było to w momencie, w którym poczuła oddech Rogacza na swoich ustach. W tej chwili odczuła jakieś dziwne uczucie w okolicy brzucha, którego nijak mogła się pozbyć. To nie było złe uczucie, wręcz miłe, ale sam fakt, że było to spowodowane bliskością Pottera, po prostu ją przerażał. Nie miała pojęcia dlaczego tak na nią działał, nienawidziła tego i chciała się tego pozbyć za wszelką cenę. Tyle że teraz naprawdę nie mogła się skoncentrować na czymkolwiek innym jak na jego ustach. Mimo że nie chciała się do tego przyznać, to dobrze zdawała sobie sprawę z tego, jak bardzo chce go teraz pocałować. Wiedziała jedno, ona pierwsza nie zainicjuje pocałunku, co to, to nie. Nie będzie chciała potem wysłuchiwać jego gderanie, o tym jaki on to nie jest przystojny. Nie znosiła jego narcyzmu, kretynizmu, debilizmu i wszystkich innych obraźliwych „-izmów”. Jedyną osobą, która miała nawyk samouwielbienia większy od niego, był Syriusz Black. Ten to mógłby napisać światową epopeję o swojej urodzie, a i tak pewnie nie zwarłby w niej szczegółów. Boże, z kim ona się zadaje… Jednak miała skromne przyjaciółki, które wszystko rekompensowały. Każda z nich była równie skromna, mimo że każdy miał Dorcas za królową narcyzmu, to nie było zgodne z prawdą. Ogólnie panna Meadowes jest osądzana przez wszystkich po pozorach. Każdy bierze ją za nieczułą, zimną, wredną i chamską sukę, ale nikt nie wie jaka jest naprawdę. To, że gra taką okropną nie znaczy, że jest taka naprawdę. To coś jak osądzanie książki po okładce – nie przeczytałeś co jest w środku, ale skreślasz ją po wyglądzie. Tyle że w przypadku Dorcas było trochę inaczej, bo nie była skreślana przez wygląd, ale przez to, że nikt nie spojrzał na jej wnętrze. To, że człowiek dobrze wygląda nie znaczy, że nie może być taki sam od środka. Ona w duchu dziękowała Bogu, że ma taką cudowną przyjaciółkę, jaką jest Dorcas Meadowes.
I w tym momencie przestała już w ogóle myśleć, bo usta Pottera były naprawdę niebezpiecznie blisko jej ust. Kiedy już ta dupa wołowa się od niej odsunie, to przysięga, że ją zabije! Boże, jaki ten człowiek był irytujący. Nie mogła zrozumieć, dlaczego on nie może zostawić jej w spokoju. Chciała mu się wyrwać, ale nadal trzymał ją w żelaznym uścisku. Miała tego dość, najzwyczajniej w świecie dość.
— Puść mnie! — warknęła przez zaciśnięte zęby, starając się by jej głos zabrzmiał pewnie. Pragnęła jego bliskości, ale wiedziała, że jest ona zakazana, więc również jej nienawidziła.
James przewrócił oczami. Ta dziewczyna naprawdę była nieprzewidywalna. Raz patrzy na jego usta, błagając go o pocałunek, a raz wyrywa mu się, warcząc, że tego nie chce. Zadziwiała go z każdą chwilą, ale nie chciał dać tego po sobie poznać. Był Huncwotem, więc liczyła się dla niego duma.
— Nie oszukujmy się, Evans… — wyszeptał w jej usta. Rudowłosą przeszedł dreszcz, a on uśmiechnął się z satysfakcją, która wręcz od niego biła. — Obydwoje dobrze wiemy, że tego chcesz.
Lily prychnęła pogardliwie, wracając wzrokiem z jego ust na jego orzechowe oczy, które jednym słowem były jak magnes. Jakim on był pewnym siebie dupkiem, tak bardzo pragnęła zedrzeć mu ten uśmieszek z gęby.
— Ty jesteś takim, głupi, debilnym, skurwysyńskim… — zaczęła z podniesionym głosem, tak strasznie się irytując. Nienawidziła jego i tego jest zasranego zachowania, które było dziecinne i w ogóle on cały był jeszcze dzieckiem.
Chciał ją uciszyć, a jedynym znanym sposobem, który działał, to pocałunek. Tak więc bez dłuższego zastanawiania, z pasją wpił się w jej malinowe usta, jeszcze mocniej przygwożdżając ją do podłoża. Smakowała jak czekolada, to było naprawdę dobre uczucie. Lily na moment zastygła w bezruchu, nawet wstrzymała oddech, by po chwili oddać pocałunek z takim samym zaangażowaniem. Za to on smakował jak Ognista Whisky i papierosy, szczerze mówiąc, bardzo podobał jej się jego smak. Ich języki złączyły się w jakimś szaleńczym tańcu, a on przywarł do niej swoim ciałem. Zaraz potem James zjechał ustami na jej szyję, zostawiając tam parę malinek. Lily jęknęła cicho, odchylając delikatnie szyję do tyłu. Sekundę później ich usta znowu się złączyły, a ich języki zaczęły kolejny taniec. Włożyli w ten pocałunek całą swoją nienawiść i pożądanie, które kierowali do siebie nawzajem. W następnej chwili okularnik zszedł z niej, a rudowłosa podniosła się z ziemi. Uświadomili sobie co właśnie się stało i natychmiast oprzytomnieli. Lily miała ochotę rozpędzić się i wpaść na jakąś ścianę, a James pragnął zrobić to zaraz po niej. Obydwoje się zagalopowali, a pisząc „zagalopowali” mam na myśli „totalnie przegięli pałę”. Jednak nie to było najlepsze, bo kiedy oni trwali w pocałunku ich przyjaciele o mały włos, a dostaliby zawału na miejscu. Co się do jasnej cholery z nimi dzieje?! Jednak chwileczkę później Dorcas przywołała swój magiczny aparat, którym od razu strzeliła im fotkę, mówiąc „Fajnie by było ją opisać „Chwila sam na sam!”, co nie?”. Nawet Ślizgoni byli zdziwieni ich postawą, no bo do jasnej ciasnej, oni byli odwiecznymi wrogami, a nie skrywającymi się od dawna kochankami.
— Kurwa… — wysyczała przez zaciśnięte zęby panna Evans, mając ochotę się zabić. Dlaczego Potter tak na nią działał?!
James stał zaskoczony, podczas gdy Lily wyszła z Wielkiej Sali, trzaskając przy tym potężnymi wrotami. Pozostali dalej trwali w zaskoczeniu, które za nic nie chciało zniknąć z ich twarzy.

*W tym samym czasie, błonia*

Dwie Ślizgonki stały, rozmawiając ze sobą szeptem. Mimo że nikt nie mógł ich usłyszeć, to one zachowywały kompletną dyskrecję. Za nic nie mogły pozwolić na to, by ich rozmowa wyszła na światło dzienne. Od tego dużo zależało, a one zdawały sobie z tego sprawę. Wyglądały poważnie, ale w oczach czaił się błysk nienawiści. Były w tym momencie jak córki Slytherina – bezwzględne, okropne, chamskie i pełne okrucieństwa. O tak, panny Black były właśnie takie i wcale im to nie przeszkadzało. Szykowały coś naprawdę wrednego dla swoich przyjaciółek, nawet miały zarys tego, co chciały zrobić, jednak było małe „ale”. Ich plan nie był tak bardzo okrutny, jakby tego pragnęły. Dobrze zdawały sobie sprawę z tego, że będą musiały POPROSIĆ kogoś o pomoc, a nie od dziś wiadome było to, że Ślizgoni nigdy o nic nie proszą. To była wyjątkowa sytuacja i nie miały innego wyjścia, musiały iść do Huncwotek. Świadomość tego była naprawdę okropna, bo dziewczyny nienawidziły mieć u nikogo długów wdzięczności, a już w szczególności Bellatrix.
— Zrozum, Bello! — warknęła, już do końca zirytowana, Narcyza. Jaka jej siostra była uparta… — Jeśli nie zapytamy się ich, czy nam pomogą, to wyjdziemy na kompletne idiotki, nie rozumiesz tego? Chcesz wypowiedzieć tę cholerną wojnę Evallyn i Andromedzie? To zacznij myśleć, debilko. A może ty myślisz, że będziesz na tyle dobra, by wymyślić calusieńki plan, a potem będziesz chciała go wykonać z uśmiechem na ustach? W jakim ty świecie żyjesz?! Nie myśl, że wszystko umiesz, bo ta pycha kiedyś cię zgubi! Chcesz się z nimi pokłócić? Proszę cię bardzo, ale zacznij brać to wtedy na poważnie, bo jak nie to ja się wycofuję.
Brunetka prychnęła pogardliwe, patrząc na siostrę z wyższością. Nie mogła uwierzyć, że ta mała blondyneczka teraz krzyczała na nią jak powalona i nienormalna arystokratka. To wręcz ją dziwiło, bo w końcu dziewczyna była zwykle spokojna i opanowana, a teraz? Bellatrix mogła przysiąc na szczątki swojego pradziada, że pierwszy raz siostra jej zaimponowała.
— No to na co czekasz, zjebko? — zapytała w końcu Bella, uśmiechając się do Cyzi wrednie. Imponowanie imponowaniem, ale to była jej młodsza siostra… — Szlama Evans sama się nie znajdzie.
Narcyza przewróciła oczami, odpowiadając jej skinieniem głosy i kpiącym uśmieszkiem, wymalowanym na ustach. Przyzwyczaiła się już do tego, jakie bogate słownictwo ma jej siostrzyczka. Jednak czego można było się spodziewać po arystokratce Czystej Krwi? No chyba nie słów typu „Na co czekasz, sis? Liluńka Evansik sama do nas nie przydrepta!”, powiedziane tak słodkim głosikiem, że można by wykorzystywać tę słodycz przez cały rok w cukierni. Tak szczerze? Narcyza nie mogła wyobrazić sobie Bellatrix miłej, za żadne skarby świata. On po prostu była diabelnie okropna i kurewsko wredna. Często nie można było jej znieść, ale to była jej siostra i musiały trzymać się razem, bo kiedy wszyscy inni odejdą, to zostanie jej tylko ona.
Ruszyły więc w stronę zamku, uśmiechając się trochę nazbyt cynicznie. Szły dumne i pewne siebie, z głową podniesioną do góry i lodowatym spojrzeniem, które miało w sobie tylko i wyłącznie pogardę. Wyglądały jak prawdzie arystokratki i były z tego bardzo zadowolone. Ich głowy jednak zaprzątała jedna jedyna myśl, która brzmiała „Mroczny Znak”. One też nie rozumiały, o co tutaj chodzi, ale miały na tyle rozumu, żeby stanąć po stronie tego, który im go wypalił. Nie rozumiały, dlaczego Evallyn i Andromeda nagle postanowiły zostać zbawicielkami mugoli i mugolaków. Jeszcze kilka dni temu wolały umrzeć, niż powiedzieć coś dobrego o szlamach, a teraz? Widać było, że coś szykują, a Narcyza i Bellatrix nie chciały być gorsze. To one miały zamiar pierwsze wypowiedzieć im wojnę, nawet jeśli musiałyby zniżyć się do takiego poziomu, żeby prosić o pomoc pieprzone Huncwotki. Były już przy wrotach zamku, kiedy nagle stanęły jak wryte. Nie mogły uwierzyć w to, co widzą. Zawsze grzeczna i poukładana Lilyanne Evans paliła właśnie papierosa, siedząc na schodach. To był tak niecodzienny widok, że Ślizgonki o mały włos, a zapomniałyby jak się oddycha. I w tym właśnie momencie przypomniały sobie, że szukały właśnie jej. Oczywiście nie dały po sobie poznać, jak bardzo zszokował je ten widok, bo wyszłyby na takie, które mają uczucia. Stanęły dokładnie naprzeciwko Lily, tak by mogła je zobaczyć.
— Czego? — zapytała rudowłosa po tym, jak zaciągnęła się dwa razy. Wyglądała na obojętną i kompletnie wyluzowaną, ale to były tylko pozory. Dziewczyna była zestresowana i na granicy załamania. Całowała się dzisiaj z Potterem, trzeci raz się z nim obściskiwała. To nie było normalne, nie z wrogiem.
Bellatrix podniosła wysoko brwi, powstrzymując się przed wyciągnięciem różdżki. Co za plugawa mugolaczka!
— Słuchaj, ty pieprzona szlamo…! — zaczęła podniesionym głosem, ale natychmiast się zamknęła, widząc mordercze spojrzenie swojej siostry, a chwilę później czując jak nadeptuje na jej nogę obcasem swoich butów. Ją też miała ochotę zmieść z powierzchni Ziemi.
Lily przewróciła oczami, mało przejmując się jej komentarzem. Słyszała te słowa z ust Bellatrix każdego pieprzonego dnia, więc co to była za różnica, czy mówiła publicznie, czy tylko przy swojej siostrze?
— Cześć, Evans — powiedziała chłodnym głosem Narcyza, starając się do niej uśmiechnąć, ale z marnym skutkiem. — Bella miała na myśli…
— Już wiem, co ona miała na myśli — parsknęła cicho panna Evans, kolejny raz się zaciągając. Zachowywała się inaczej niż zwykle, w ogóle nie przejmowała się ty, co one mówią, a już w szczególności na wypowiedzianą przez Bellatrix „szlamę”, która zawsze doprowadzała zielonooką do szału. Teraz nie było nic, żadnej reakcji. Zachowywała się jak prawdziwa arystokratka, chłodna, obojętna, a wręcz cyniczna. Dziewczyny od razu to zauważyły i szczerze się zdziwiły.
— Chcemy prosić cię o pomoc — powiedziała na jednym wydechu Narcyza, a te słowa ledwo przeszły jej przez usta. Nienawidziła nikogo o nic prosić, tym bardziej Gryfona, a już w ogóle popieprzonej szlamy Evans. — A może raczej ciebie i twoje przyjaciółeczki.
Lily westchnęła przeciągle, dalej zostając obojętna na to wszystko. Zaciągnęła się ostatni raz, potem zgasiła papierosa i rzuciła go na ziemię. Wstała ze schodów, wyprostowała się i spojrzała im w oczy z podejrzliwością. Ślizgonki odetchnęły z ulgą, bo prędzej bały się, że ktoś podmienił rudowłosą.
— Jestem bardzo ciekawa, o co mogą prosić Ślizgonki, a w szczególności takie jak wy — powiedziała, a na jej ustach pojawił się kpiący uśmiech, którego mógłby jej pozazdrościć niejeden uczeń Domu Węża. — Zamieniam się w słuch.
Bellatrix odetchnęła dwa razy, uspokajając się i kolejny raz się powstrzymując przed wyciągnięciem różdżki, palnięciem w nią Avadą, a potem zakopaniu w Zakazanym Lesie.
— Pewnie słyszałaś, że w Slytherinie wypowiada się komuś wojnę, żeby pokazać, że się z kimś nie kumpluje — zaczęła z wrednym uśmieszkiem, ale jej głos w dalszym ciągu pozostawał zimny jak lód. — Właśnie po to przychodzimy… Chcemy zrobić piekło z życia Evallyn i Andromedzie. Nie pytaj po co, bo i tak ci na to nie odpowiem. Zastanów się lepiej nad sensowną odpowiedzią, szlamo.
Panna Evans prychnęła pogardliwie, obrzucając brunetkę pogardliwym spojrzeniem, które miało znaczyć „Jeśli jeszcze raz nazwiesz mnie szlamą, to możesz szukać sobie trumny.” Chyba Bellatrix to zrozumiała, bo parsknęła kpiąco.
— Nie wiem jak wygląda u ciebie „sensowna odpowiedź”, wywłoko — warknęła Lily, patrząc jej wyzywająco w oczy. Ona nie da sobą pomiatać, co to, to nie! — Jednak zgadzam się, pomożemy wam. Nie dlatego, że lituję się nad biednymi arystokratkami, ale dlatego, że Ślizgonki poniżają się przed szlamą, a to jest naprawdę zabawne.
Bellatrix miała ochotę się na nią rzucić i prawie by to zrobiła gdyby nie to, że przypomniała sobie dlaczego w ogóle postanowiła rozmawiać z takim czymś jak Evans. Zrozumiała, że jeśli chce ich pomocy to musi, o zgrozo, być miła.
— A więc jutro złożymy Przysięgę Odważnego Bazyliszka — wycedziła przez zaciśnięte zęby, uśmiechając się sztucznie. — Mam nadzieję, że nawet taka szlama jak ty, wie o co chodzi w tej obietnicy, bo mi się nie chce tego kurwa tłumaczyć.
Dało się słyszeć kolejne prychnięcie Gryfonki, potem jej jęk, a na koniec westchnienie. Chyba zrozumiała, że w tym roku nie odpędzi się od tych Ślizgonek. Przerażał, a zarazem podniecał, ją ten fakt. Mogłaby wtedy do bólu wyzywać te szmaty, a one nawet nie mogłyby pisnąć słówka, bo w innym wypadku Huncwotki nie pomogłyby im w tym całym wypowiedzeniu wojny. Lily bez słowa ruszyła w stronę wrót do zamku. Nie odzywała się, nie odwracała za siebie, po prostu szła. Kiedy znikała już za drzwiami, wtedy one usłyszały jej krzyk.
— Do jutra, obślizgłe jaszczury!

*Boisko, eliminacje do Drużyny Reprezentacyjnej Gryffindoru w grze w quidditcha*

Stała tam w stroju do gry w quidditcha, który był brudny i przestarzały, a na dodatek śmierdział i był na nią za duży. Mogła się spodziewać, że Potter da właśnie jej tą pieprzoną szatę, którą równie dobrze mogłaby dostać ta zidiociała Ronnie Cruel. Gdyby była inteligentna, to wzięłaby tę nowiusieńką szatę, którą dostała od rodziców, kiedy dowiedzieli się, że ma zamiar dołączyć w tym roku do drużyny. Niestety nie pomyślała o tym prędzej i teraz musi stać z miotłą w ręku, powstrzymując się przed zwymiotowaniem. Z drugiej strony… Mogłaby się przecież zrzygać prosto na twarz Pottera, który na pewno byłby wtedy w siódmym niebie. Ale ona już mu pokaże, kto jest lepszy. Jeśli myślał, że to on wygra ten zakład, to się grubo mylił, bo Lily nie miała zamiaru być gorsza. Była tak pogrążona w swoich rozmyślaniach, że gdy usłyszała gwizdek, to omal nie dostała zawału. Obrzuciła Pottera nienawistnym spojrzeniem, który odwdzięczył jej się ironicznym uśmieszkiem.
— Cisza! — zawołał do pojedynczych osób, które w dalszym ciągu były pogrążone w rozmowie. Od razu się zamknęli i spojrzeli na niego z zainteresowaniem. — Zaczynam nabór do drużyny. Jak już pewnie każdy z was wie, jestem James Potter — powiedział to z taką pewnością siebie, że Lily nie mogła się powstrzymać i po prostu głośno prychnęła. — Na początek… Nie przyjmujemy nikogo poniżej piątego roku, więc są tutaj tacy, to niech od razu stąd idą. Po drugie… W naszej drużynie nie może być uczniów z innych Domów, więc jeśli jest tutaj jakiś Krukon, Puchon czy, nie daj Boże, Ślizgon, to niech natychmiast się stąd wynosi. Poza tym nie potrzebujemy tylko Ścigających, a mianowicie jednego zawodnika, więc jeśli ktoś miał nadzieję, że będzie Pałkarzem czy Szukającym, to do widzenia — Po jego słowach zostało tylko parę osób ze sporej grupy, która się prędzej zebrała. Dokładnie troje Gryfonów miało zamiar starać się o to, żeby dostać się do drużyny, w której było tylko miejsce dla jednego zawodnika.
Tymi osobami byli Corron Wolf, Ronnie Cruel i Lily Evans. James musiał przyznać, że nie spodziewał się, że Evansówna naprawdę myślała o tym, żeby wstąpić do drużyny. Był pewien, że ona się tylko zgrywa i następnego dnia przyjdzie na śniadanie z uśmiechem na ustach i powie „Ojeju, zapomniałam o eliminacjach!” Na to było tylko jedno wyjaśnienie, Evans umiała grać i to go przeraziło. Ku jego zaskoczeniu właśnie tak było, bo Ruda miała miejsce w drużynie w kieszeni. Strzeliła pięć goli, wyminęła dwa razy Pałkarzy, zrobiła parę naprawdę dobrych zwodów, a na koniec udało jej się nie dostać tłuczkiem. Pozostała dwójka nie miała z nią szans, bo byli naprawdę fatalni. Zobaczył uśmiech na ustach Syriusza i nagle sobie coś uświadomił. To Łapa ją trenował, to naprawdę był on! Taki mądry był? To teraz będą kupować jej ten alkohol na spółkę. Pieprzony Black i te jego głupie pomysły! Najgorsze jednak jeszcze przed nim. Będzie musiał jej powiedzieć, że wygrała i jest w drużynie, a za nic w świecie nie chciał tego przyznać, nawet przed sobą. Kazał, więc zlecieć wszystkim na ziemię, a gdy już wylądowali, to natychmiast na niego spojrzeli. Zobaczył w oczach Evans satysfakcje i omal nie wyszedł z siebie. Już wiedziała… Pieprzona szmata wiedziała już, że wygrała!
I on miał ją znosić w drużynie przez resztę szkoły? James był pewny, że tego nie przeżyje, zresztą tak samo jak ona. Nie było mu szkoda, że Evans go nie pocałuje, bo w gruncie rzeczy i tak wystarczająco dużo się całowali. Tak w ogóle to było jakieś rąbnięte! Nagle zaczęli się sobą interesować? Po tylu latach wzajemnej nienawiści? Tutaj chodziło o coś innego i on miał zamiar dowiedzieć się o co. Nie chciał brać udziału w jakiś głupich gierkach, bo to było wręcz żałosne. Ten kto to sobie wymyślił, był naprawdę głupi, myśląc, że on nie skapnie się, że coś jest nie tak. To przecież logiczne, że z dnia na dzień nie zacznie podobać mu się ta szmatowata Evans. Tak strasznie jej nienawidził, bo cholernie działała mu na nerwy.
Rogacz odetchnął głęboko, po czym odezwał się wypranym z uczuć głosem, dobrze zdając sobie sprawę, że z każdym jego słowem uśmiech Evans się powiększał.
— Ścigającą jest Evans. Ronnie możesz już sobie iść, ty Corron też — Obrzucił rudowłosą lodowatym spojrzeniem, dając jej do zrozumienia, że wcale nie cieszy się z takiego obrotu spraw. Nie osiągnął jednak zamierzonego celu, bo kiedy Lily zobaczyła jego wzrok, to omal nie zesikała się ze śmiechu.
Druga z dziewczyn natomiast tak się zdenerwowała, że prawie żyłka na czole jej pękła. Miała ochotę zabić tą szlamowatą Evans i pokazać gdzie jest miejsce dla takich szlam jak ona. To ona jest najlepsza, nie Evans, która gówno umie! Pieprzony Rudzielec!
— Ale, Jammie… — pisnęła i wydęła wargi. Była tak strasznie wściekła. Nie mogła tego przegrać! Nie tego, nie z NIĄ. — To nie fair! Byłam lepsza od tej szlamy, a ty wybrałeś ją! Przecież jej nienawidzisz, Jammie! To jest to rude ścierwo, które zawsze cię wkurwia! Chcesz mieć ją zamiast mnie w drużynie?! Pamiętaj kto jest twoją dziewczyną, Rogasiu!
W następnym momencie do wściekłej blondynki doskoczył Syriusz, w którego oczach tliło się zdenerwowanie i pogarda. Zacisnął rękę na jej nadgarstku tak, że aż syknęła z bólu. Łapa był wkurzony naprawdę mocno i wiedział, że jeszcze chwila, a wybuchnie.
— Jeszcze raz odezwiesz się słowem na temat pochodzenia Lily albo jakkolwiek ją obrazisz… — zaczął mówić, a jego głos osiągnął temperaturę zera absolutnego. — …to przysięgam, że nie ręczę za siebie, pierdolona suko.
Po tych słowach zobaczył łzy w oczach Ronnie, które były tak samo fałszywe jak słowa lecące z ust Tuska. Pozostałe osoby były w szoku, ale nie wiem, czy tym wybuchem ze strony Cruel, czy tą powagą w słowach Syriusza, a może nawet obydwoma. James nie mógł uwierzyć, że Łapa postanowił bronić Rudej, przecież Ronnie nie powiedziała nic, czego on by nie wiedział.
— Dobra, Łapa… Puść Ronnie, nie widzisz, że ją to boli? — zapytał, patrząc nie wściekłego przyjaciela z tajemniczym błyskiem w oku. — Jasne, że wolę ciebie, ale to Evans lepiej lata, skarbie.
Black prychnął pogardliwie i odepchnął od siebie rękę Cruel z niewyobrażalnym obrzydzeniem na twarzy. Potem spojrzał na Rogacza, który uśmiechał się ironicznie.
— Miało boleć… — syknął z kpiącym uśmieszkiem. Nikt, ale to nikt, nie będzie obrażał jego przyjaciół. — A ty co ją bronisz? Przecież obraziła Lily.
James podniósł brwi, patrząc na przyjaciela z rozbawieniem w swoich orzechowych oczach. Syriusz sobie żartuje, racja?
— No i? — zapytał, parskając cicho. Obrzucił rudowłosą lodowatym spojrzeniem. — Co mnie obchodzi jakaś Evans?
Lily prychnęła jak rozjuszona kotka. Jakim Potter jest popieprzonym idiotą! Co on sobie w ogóle wyobraża?
Zajebię go, jak Boga kocham!
Rudowłosa ruszyła na bruneta z zaciętym wyrazem twarzy i nienawiścią w oczach. Była wściekła, naprawdę wściekła! Miała ochotę go pobić, wręcz zabić. Nie mogła nic poradzić na to, że ten napuszony okularnik tak na nią działał. Zawsze gdy go widziała, to czuła nienawiść, złość i pogardę względem niego. Rzuciła się na niego z pięściami, zadając pierwszy cios prosto w oko, łamiąc mu przy tym okulary.
— Ty pieprzony napuszony dupku! — warknęła i uderzyła go kolejny raz. Była naprawdę zdenerwowana. — Mogę iść do Azkabanu, mogą mnie tam zamknąć na całe życie, ale obiję ci tak mordę, że cię twoja rodzona matka nie pozna!
W następnej chwili stała już na nogach, wyrywając się Syriuszowi z uścisku. Była wściekła, jeszcze nigdy nie czuła tak mocnej nienawiści względem kogoś. Nawet jeśli chodziło o jakąś tam drobnostkę, to ona czuła jakby ktoś zabił jej rodziców. Już od jakiegoś czasu napawało ją to uczucie, zresztą każde inne także było wzmocnione. Dosłownie jakby dostała dwumiesięczny okres! Nie miała pojęcia, co się z nią dzieje, to było straszne uczucie. Odetchnęła trzy razy, a potem się odezwała się spokojnym głosem.
— Puść mnie, Łapo — mówiła spokojnym głosem, uśmiechając się do przyjaciela nazbyt miło. — Muszę mu pokazać, co to znaczy zadrzeć z Wiewiórką.

W następnej chwili kilka rzeczy zdarzyło się na raz…

-------------
KA BUM! ^^^
No to mamy rozdział trzynasty! Jak wam się podoba? Co o nim sądzicie?
Dedykuję ten rozdział PaKi - za to, że jesteś i mogę na Tobie polegać, siostrzyczko :*

17 komentarzy:

  1. Po tych słowach zobaczył łzy w oczach Ronnie, które były tak samo fałszywe jak słowa lecące z ust Tuska. -Piękne!
    Wiewiórka wkracza do akcji! XD
    Ale fajnie, ścigającą jest Lilka! James, idź do schowku na miotły i rozpaczaj XDDDDD
    Super to wszystko wymyśliłaś, czekam na więcej!
    ~Wikkusia

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobra cii.... Ja nie łamię szlabanu :D
    Na dłuższy kom musisz poczekać aż do końca szlabanu :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Cześć, cześć, cześć!
    Witam, witam! Robi się ciekawie. Bell prosi o pomoc szlamę! Po prostu WTF! No i to z tym zakopaniem, I LOVE IT! Albo ta „Sis” z ust Bellci, zakochałam się! Ale muszę cię ostrzec, tylko spróbuj mi wypalić Mroczny Znak Cyzi, a zrobię ci krzywdę *mina psychopaty* (taka słodka i delikatna, potrafię być tylko ja <3). Ktoś tu mi się zakochuje, ale przyznać się nie chce. Ładnie to tak przeklinać?! Nu-nu-nu! Niegrzeczna dziewczynka!
    Całus!

    Luna

    OdpowiedzUsuń
  4. Piękne. Czyżby dalej miało być rozwinięcie tematu "Lily księżniczka"? Mam nadzieję. Długo czekałam na ten rozdział, ale było warto. Na następny będę czekać równie niecierpliwie XD Kiedy będzie?

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetne <3 po prostu świetne <3 teraz muszę przeczytać od pierwszego rozdziału wszystko :3
    Angie

    OdpowiedzUsuń
  6. Plosę, napisz krótszy rozdział, bo się uczyć muszę, a zamiast tego, poświęcam czas na moje kochane blogi XD
    Ale jak już w takim momencie skończyłaś, to... To jednak w sumie rozdział mógłby być jeszcze dłuższy :P CZEKAM!

    OdpowiedzUsuń
  7. Gratulacje! Ten blog został mianowany do LBA! Więcej wiadomości na:
    http://hpmiloscjestwartaposwiecen.blogspot.com/p/liebster-blog-award.html

    OdpowiedzUsuń
  8. Ooo... Ja też z LBA :3
    No to zostałaś nominowana, Zgredziu :*
    http://lilkaopowiada.blogspot.com/2014/12/lba-boziu.html

    OdpowiedzUsuń
  9. Też z LBA, sorry...
    Hej zostałaś nominowana do LBA! :-)
    http://evansuszm.blogspot.com/2014/12/nominacja-do-lba.html?m=1

    OdpowiedzUsuń
  10. Zostałaś nominowana do Liebster Blog Award! Tu info >>> http://bellatrix-smierciojadka.blogspot.com/?m=1

    Luna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. http://bellatrix-smierciojadka.blogspot.com/2014/12/liebster-blog-award.html?m=1

      Usuń
  11. Świetne! Przeczytałam już każdy rozdział... i nie moge doczekać się następnego! Proszę dodaj coś :) Weny :*

    OdpowiedzUsuń
  12. Chmiel, dzięki, wiesz?
    Mam przez ciebie kompleksy.
    Co mam ci napisać, no?
    Już prolog mnie urzekł a pierwsze rozdziały- cud, miód, malina.
    Było mnóstwo momentów takich, no śmiechowych. To jak Lilka i Dor zostały przyjaciółkami, pierwsze spotkanie Lily i Jamesa, kłótnie Lily i Petunii, powitanie Evans i Pottera, dużo tego. Nie będę wszystkiego wymieniać bo mi się nie chce.
    To opowiadanie bije pozytywnością, optymizmem. Kurcze, przydało mi się.
    Będę mieć dobry humor przez najbliższe kilka godzin :D
    Jak ja uwielbiam jak Dorcas jest z Syriuszem <3 <3
    A jak Huncwoci wnerwiają Seva już w ogóle <3 Nie żebym była potworem bez uczuć czy coś, nawet mu współczuję, ale bez tego opowiadania o Huncach straciłyby sens.
    Kocham nienawiść <3 (tak, zdanie jest wewnętrznie sprzeczne, ale co z tego?)
    Nienawiść dodaje wszystkiemu ‘tego czegoś’.
    Miłość to swoją drogą, ale nienawiść kształtuje te wszystkie zaczepiste sytuacje typu kłótnie Evans i Pottera
    Przypomniałaś mi czemu nie grywam w butelkę :3 Ale tym ich pocałunkiem to mnie zaskoczyłaś, Łapa Taki przebiegły ;P
    Kłótnie małżeńskie widzę na porządku dziennym.
    Mam takie pytanie. Oni na pewno z tą swoją umiejętnością dogadywania, przebiegłością i sprytem są w Gryffindorze? O.o No jak pytam?
    Zabiłaś mnie oświadczynami Remusa, płakałam ze śmiechu.
    Tak szczerze to motto dziewczyn jest zajebutne. Jako osoba uważająca miłość za fikcje literacką mogę je popierać.
    Jak ja kocham Dżem <3 (w sensie zespół) a Black to powinien się leczyć z tym swoim zboczeniem ;P
    Eliksiry, znowu płacz ze śmiechu.
    Dobra, późno się skapnęłam, że Ann jest wampirem. Mitologia *O*
    Się porobiło. Jeleń okularach to poważna sprawa Rudej mi tak trochę żal, w końcu zraniła Alie nieświadomie, nie chciała źle .-.
    Czemu ja tak zawsze przezywam z postaciami? Chyba się za bardzo wczułam.
    Ta przepowiednia taka idealna *.*
    Dzięki za opis typowej Ślizgonki, teraz wiem, że nawet w moim własnym domu w Hogwarcie jestem totalnym odmieńcem ><
    Ogólnie to pojawiła się jedna z moich ulubionych postaci. Bellatrix jest sobą, tak bardzo sobą. Brakuje mi w niej tylko tej dozy okrucieństwa, psychopatii i tajemniczości. Oprócz tego jest idealna <3
    Czarne, tyle czerni. Hahahaha <3 <3
    Evans to się zna na interesach.
    James musi tak wkurwiać, prawda?
    Dobra, to jeśli chodzi o te najzajebistsze fragmenty.
    Teraz przejdę do postaci.
    Świetnie wykreowałaś osobowość Evans, zawsze sobie ją tak wyobrażałam. Impulsywną, wredną, wierną przyjaciołom i nienawidzącą z całego serca Pottera.
    Alie jest super. Bardzo przypomina mi pewną dobrze znaną mi osobę. Czy to zdanie ma sens? Mniejsza. Taka uczuciowa a zarazem dziecinna osóbka.
    Marlena jest po prostu szczera.
    Ann taka inteligentna skrywa swoją mroczną tajemnicę gdzieś w środku i stara się na niej nie skupiać. Chciałabym się o niej dowiedzieć więcej w następnych rozdziałach. Tak jakoś mi jej brakuje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I moja ulubiona Dorcas. Ile ona musiała przejść. Ile ficów gdzie ona występuje nie przeczytam tak w każdym ma przesrany życiorys. Naprawdę żal mi jej. Black jeszcze dokłada oliwy do ognia. Ona się po prostu boi, strach jest czymś ludzkim. Na jej miejscu tez nie mogłabym zdobyć się na odwagę.
      Jeśli chodzi o Huncwotów.
      James jest strasznie wredny, chamski i nietaktowny. To jest to co zauważyłam. Chciałabym poznać jego drugą, lepszą twarz. Bo chyba nikt nie jest tak do końca zły, prawda? Nie widzę u niego cech typowego Gryfona, oprócz porywczości oczywiście.
      Peter jest dobrym przyjacielem. Najczęściej jest gdzieś w cieniu reszty, ale wiernie oddany reszcie.
      Frank mnie szczerze powiedziawszy strasznie irytuje. Alie ma pecha, że się w nim zabujała. Mieć jedną dziewczynę a kręcić z innymi? Tak robią tylko kompletni idioci.
      Jeśli chodzi o Remusa to uwielbiam go na swój sposób tak jak Ann. Po prostu mam słabość do ludzi inteligentnych (nie, żeby reszta taka nie była, ale wiesz o co chodzi).
      Na koniec Syriusz. Tutaj wyraźnie widać dwie strony medalu. Pokazałaś, odzwierciedliłaś idealnie jego Gryfońską naturę., odwagę, lojalność, honorowość. Pokazałaś go jako dobrego przyjaciela, ale także impulsywnego idiotę. I dzięki ci za to. Jednak chamstwa, które kieruje on do Dor nie jestem wstanie zdzierżyć. Dobra, może za bardzo się wczułam w jej sytuacje bo ona jemu tez dogryza. Tyle, że gadanie o rodzinie podczas przekomarzań jest moim zdaniem ciosem poniżej pasa. Naczelny Casanova Hogwartu, zawsze zastanawiało mnie czemu ludzie go tak widzą. Twoje zdanie na ten temat?

      Ślizgoni jak zwykle the best <3 Uwielbiam postać Leen.
      Teraz wracając do ogółu.
      Opowiadanie strasznie mi się podoba. Jest takie pozytywne 
      Skąd ty bierzesz w sobie tyle pomysłów na te wszystkie kłótnie? W niektórych miejscach widzę to przesadzenie charakterów postaci co sprawia, że czyta się z jeszcze większą radością.
      Pojawiają się literówki i jakieś tam ortografy, ale ja tak szczerze bardziej zwracam uwagę na samą treść. Nie jestem mistrzem w dziedzinie braku błędów toteż nie będę się czepiać innych xd
      Niewątpliwie masz talent, Chmiel.
      Czekam na ciąg dalszy z niecierpliwością. Powiadom mnie jak już będzie bo na pewno moja skleroza da się we znaki.
      O i jeszcze jedno:
      Małe jest piękne <3 To zdanie jest the best, trzeba mi to cały czas powtarzać xD
      Poza tym to mój najdłuższy w dziejach komentarz. Brawo dla mnie.
      Postarałam się.
      Weny życzę i pozdrawiam :D
      ~Czarna

      Usuń
  13. Jejciu <3 można oszaleć xD rozdział Boski, naprawdę cudowny.
    Sytuacja w WS, no normalnie EXSTRA.!
    Ale powinnam się obrazić na takie zakończenie. Jak można tak kończyć.! Zostawiłaś mnie w istnej nie wiedzy.!
    Z niecierpliwością czekam na następny rozdziałek. :*
    Życzę Ci OGROMNEJ weny <3

    OdpowiedzUsuń
  14. Chciałam cię poinformować że twój blog został nominowany do Liebster Blog Award . Więcej szczegółów na moim blogu —–> http://lily-evans--james-potter.blog.onet.pl/
    PS. Wiem, że masz dużo wejśc i wgl xD Ale wybrałam jeden, taki który ma już kilka rozdziałów i jest zajebisty :*
    ~ Shar.

    OdpowiedzUsuń
  15. Dobra.... Zgredziu ty wiesz jak ja cię bardzo kocham prawda? ;* Dlatego daj Gollumowi już ten nowy rozdział! >_< Bo będę gryźć! ;P

    OdpowiedzUsuń